Militaria, historia, eksploracja » Niemcy, Rosja, totalitaryzm
Lenin
Ze wstępu:
Lenin - twórca totalitarnego państwa i ludobójczego systemu sowieckiego, człowiek, którego Stalin buł jedynie perfekcyjnym naśladowcą i kontynuatorem - wszedł do historii XX wieku jako jedna z najbardziej złowrogich, ale zarazem i najbardziej znaczących postaci. Nie oznacza to jednak, aby tylko z tej racji miał zajmować poczesne miejsce w dziejach Polski. Przez lata rola jego i bolszewików w odzyskaniu niepodległości była absurdalnie wyolbrzymiana. Październikowy przewrót w roku 1917 przysłużył się sprawie Polski tylko tym, że rozwiązał ręce zwolnionym z sojuszniczych zobowiązań zachodnim aliantom Rosji. Późniejsze enuncjacje rządu Lenina na temat istnienia i losów Rzeczypospolitej przypominały obietnice Niderlandów, którymi Onufry Zagłoba hojnie szafował wobec króla szwedzkiego. miały wartość świstków papieru; dodajmy zresztą, że bolszewicy z zasady traktowali tak wszystkie zawierane przez siebie umowy międzynarodowe. ...
Ze wstępu Autora:
" ... - Doprawdy, ciężko mi jest mówić o tym z zachodnimi ludźmi, bo czuję się tak, jak gdybym mówił o tubylcach świeżo odkrytej wyspy1 Nikt mi nie uwierzy, a co najgorsza - każdy posądzi o tendencję i stronniczość! Polak musi przecież żle mówić o Rosjanach1 jak tu obnażać istotę duszy tego narodu, gdy wszyscy dobrze pamiętają najbardziej błyskotliwą, pełną romantyzmu i czaru umysłowość les boyards rasses i inteligentów?! Mój Boże! Dostojewski, Tołstoj, Pawłow, Woronow, Miecznikow, Mendelejew, Riepin, Rachmaninow, Czajkowski, Trubecki - setki sławnych imion z dziedziny literatury, nauki, sztuki plastycznej, teatru, muzyki, baletu! Któż uwierzy? Wiwisekcjom tego rodzaju nie bardzo dowierzają nawet w Polsce, chociaż znaczna jej część prawie półtora wieku przebyła pod panowaniem Katarzyny, Pawła, dwóch Aleksandrów i dwóch Mikołajów! Do Rosji stosują miarę podług wzorów europejskich, dobrą dla najlepszych okazów, chociaż tych na sto pięćdziesiąt milionów poddanych ich cesarskich mości imperatorów Wszechrosji naliczyć można byłoby najwyżej dwa miliony, czyli zaledwie połowę ludności Paryża.
- Resztę zaś stanowiło bydło? - spytał Anglik, badawczo patrząc na mnie.
- Nie, tego nie twierdzę! - odparłem. - Reszta składała się z ludzkiego materiału, którego nie można było jednak, jak piasku lub drzewa, ważyć na delikatnej, precyzyjnej wadze karatami, co stosują jubilerzy do diamentów i złota.
- To prawda! - kiwał głową w zamyśleniu amerykański dziennikarz. - My w Stanach mamy też odmienne szablony dla czarnych i czerwonoskórych...
- Podobne to, chociaż nieścisłe porównanie! - zauważyłem. - Proszę teraz wyobrazić sobie stupięćdziesięciomilionowy naród, niejednolity, rozrzucony na olbrzymiej przestzrzeni, a pozbawiony fizjologii współczesnego białego człowieka: poczucia sprawiedliwości, zrozumienia obowiążku, poszanowania prawa, potrzeby trwałego porządku i systemu. Naród ten nie mógł wyrobić w sobie i wykształcić tych niezbędnych dla stworzenia państwa i społeczeństwa idei, ponieważ był rzeczą, igraszką w rękach samowładnych carów, obawiających się dać swoim poddanym oświatę, bo, jak mówił Aleksander III "uczony syn kucharki staje się zawsze rewolucjonistą!". I co za dziwny obraz, niemal apokaliptyczny! Car, zaczynająć od moskiewskich kniaziów i Iwana Groźnego, a kończąć na Mikołaju Krwawym lub Ostatnim, wysilali się na drapieżność względem swoich 'wiernopoddanych, umiłowanych dzieci" i względem sąsiadów zakordonowanych, na przelew krwi, na pogwałcenie prawa i moralności, na despotyczne, tyraniczne rządy. Naród powinien był zdawałoby się, nienawidzieć carów, a tymczasem przez cały przecią samowładztwa myśl, serce i marzenia ludu skierowywały się ku carowi, wszystko przebaczały mu, tłumaczyły złe, niesprawiedliwe rządy wpływami szlachty, biurokracji, kupców i w ogóle - "bogaczy", spokojnie jednak przyjmowały drapieżność i zaborczość swoich władców, bo drapieżność i zaborczość leżały na dnie duszy narodowej.... "