Skip Navigation

Kup teraz!

Cena:  PLN 69.00
69.00
Ilość:
drukuj
Militaria, historia, eksploracja » Mielczanie w walce o niepodległość. Dowódcy i oddziały lokalne.

ZAPORCZYCY w fotografii 1943-1963

ZAPORCZYCY

Spis treści:    Wstęp

Marsz "Zaporczyków"

Żołnierze majora "Zapory" w fotografii

Spis żołnierzy oddziałów AK, samoobrony AK i WiN cc majora "Zapory" 

Przypisy

Posłowie

Autorka - Ewa Kurek - pisze we wstępie: "(Chciałam) przybliżyć postaci walczących o wolność Polski ludzi, (a) jeśli ich walka i dramat stały się przez nie bardziej zrozumiałe i godne pamięci, to cel moich badań został osiągnięty". "Zaporczycy w fotografii", to wyjątkowy album zawierający unikalne zdjęcia odnoszące się do historii znanego na Zamojszczyźnie oddziału AK "Zapory".


O Bliźnie, spotkaniu w nadleśnictwie Tuszyma, Zaporze, samolocie Łoś i Sławomirze Góreckim. (za hyde park, TMZM):

W związku z ostatnim zainteresowaniem wydarzeniami z okresu okupacji na terenie wyrzutni rakiet V-1 i V-2 w Bliźnie, a także samolotem Łoś, produkowanym w Mielcu przed wojną, pragnę dorzucić nieco własnych spostrzeżeń.
Dobrze dzieje się, że tematem zajął się Adam Sikorski twórca programu p.t. „Było nie minęło" i że znaleźli się ludzie, którzy z pasją podążają w kierunku prawdy historycznej. Zainteresowanie tematem widoczne jest, oprócz lokalnej prasy, także na stronach internetowych, odwiedzanych przeważnie przez ludzi młodych. Jeśli do roku 2006 temat ów zarośnięty był trawą, to w 2007 roku nastąpiło pewne przyspieszenie zainteresowania, co dobrze wróży przyszłości.

Temat jest bardzo szeroki. Wystarczający na kilka artykułów. Ja jednak pomijam sprawę wykopalisk, a zajmę się 3-ma innymi wątkami.

Pierwszym jest spotkanie Zaporczyków z Aleksandrem Rusinem w Nadleśnictwie Tuszyma, do którego doszło z inicjatywy twórcy programu „Było nie minęło" i nadleśniczego Pana Zygmunta Jurasza. Ponieważ mało na ten temat ukazało się w prasie, pragnę dorzucić kilka zdań na ten temat. Nazwa Zaporczycy pochodzi od pseudonimu majora Hieronima Dekutowskiego, dowódcy 200 osobowego oddziału partyzanckiego AK działającego na Zamojszczyźnie, w Lubelskim, Kieleckim i północnej części Rzeszowszczyzny. Ponieważ jest to bardzo ciekawa postać, pragnę przybliżyć jego sylwetkę. Urodził się w Tarnobrzegu w 1918 roku. Przebył kampanię wrześniową, po której przez Węgry, Szwajcarię i Francję znalazł się w Anglii, skąd po przeszkoleniu, jako cichociemny został w 1943 roku z rzucony z samolotu do Polski. Podporządkowany dowództwu Armii Krajowej, ten 25-letni drobnej sylwetki mężczyzna zorganizował wkrótce prężny oddział partyzancki. Zdobywając środki do walki z okupantem potrafił z oddziałem bardzo szybko przemieszczać się. Zdarzało się, że w ciągu jednej doby wykonali w trzech powiatach ataki na stacjonujących Niemców. Nigdy w jednej wiosce nie stacjonowali dłużej niż noc. Po wkroczeniu Armii Czerwonej na tereny Polski w 1944 roku, Zapora został zmuszony do walki z następnym okupantem. Kolejne amnestie były tylko elementem łatwiejszego likwidowania partyzantów. Stawał się nieuchwytny rozprawiając się z NKWD, UB i wysługującym się nowej władzy komunistom. Z rąk jego oddziału zginęło około 400 funkcjonariuszy NKWD, UB, MO i KBW. Naciskany coraz więcej widział beznadziejność walki. Chcąc ratować siebie i ludzi dotarł do Mikołajczyka w Warszawie, od którego w Londynie otrzymał kordzik oficerski. Pokazał go, a następnie prosił, aby szef Tymczasowego Rządu spowodował uratowanie jego oddziału od zguby, na co Mikołajczyk w bezradności swojej mógł rozłożyć tylko ręce. Próbował przebić się ze swoim oddziałem poprzez Czechosłowację do zachodniej Europy. Stąd wzięła się obecność jego oddziału na terenie lasów, gdzie działał Aleksander Rusin ps. Rusal, podporządkowany rozkazom Zapory. Zapora namawiał Rusala do pójścia razem z nim, ale ten widząc beznadziejność takiego kroku odmówił. Zaporze nie udało się przebić. Wrócił ze swoim oddziałem na dotychczasowe tereny. Naciskany coraz więcej przez UB i wojska KBW podjął decyzję wydostawania z Polski pojedynczych grup. W tym celu dotarł do ambasady amerykańskiej w Pradze. Nie zrozumiano tam jego intencji i nie udzielono pomocy. Wrócił z emigrantami ponownie do Polski i dalej walczył. Podporządkowany politycznie władzom Wolność i Niezawisłość prosił o zwolnienie go z przysięgi złożonej w Londynie, czego nie otrzymał. Nie było wyjścia. Otrzymał zapewnienie, że będą dostawać lewe paszporty na które wyjadą. Załatwiały to władze WiN, których szefem był Władysław Siła-Nowicki. Był wrzesień 1947 roku, kiedy pojedynczo przedostawali się do Nysy w województwie opolskim, aby w oznaczonym miejscu odbierać paszporty. Była to pułapka zastawiona przez UB do której wpadł Zapora, Siła-Nowicki i 7-ciu jego towarzyszy. Zdrady podobno dopuścił się poprzednik Władysława Siła-Nowickiego. Przewiezieni do Warszawy na Rakowiecką przechodzili od września 1947 do czerwca 1948 okrutne śledztwo. W niejawnej rozprawie w listopadzie 1948, dla zohydzenia, sądzono ich w mundurach wermachtu. Zapora i 6-ciu jego podkomendnych skazani zostali na karę śmierci. Wyrok wykonano w marcu 1949 roku. Zapora w chwili śmierci miał 31 lat, a wyglądał jak starzec, siwy, z połamanymi rękami, żebrami, nosem, wybitymi zębami i wyrwanymi paznokciami. Zawiązali go do worka, podwiesili pod sufitem i strzelali do niego wyładowując w ten sposób swoją nienawiść. Krew spływała na ziemię. Miejsce pochówku jego i towarzyszy nie są znane. Siła-Nowicki został na mocy amnestii uwolniony. W chwili obecnej istnieje w Lublinie 2 pomniki majora Hieronima Dekutowskiego ps. Zapora, a w Tarnobrzegu, miejscu jego urodzenia istnieje tablica pamiątkowa. Historię jego walki i podkomendnych spisała pani Ewa Kurek w książce p.t. „Zaporczycy" i „Zaporczycy Relacje" napisane w 5-ciu tomach. Znajdują się tam także relacje pana Aleksandra Rusina, który w ostatnim okresie walki, był w ramach WiN podległym dowództwu Zapory.

Następnym wątkiem, który pragnę poruszyć jest postać Sławomira Góreckiego. Ponieważ to nazwisko nie pojawia się w relacjach nadleśniczego Pana Zygmunta Jurasza, pragnę odwołać się do Pana Aleksandra Rusina ps. Rusal. Spędziłem z nim na rozmowach wiele godzin. Twierdzi on, że Górecki z Warszawy przysłany został przez wywiad AK. Jako gajowy pracował w leśniczówce Sokole, w pobliżu Blizny, gdzie prowadził intensywną działalność wywiadowczą. Malując w plenerze robił szkice startu rakiet i zbierał doręczane mu przez oddział Rusina materiały, a następnie przekazywał je dowództwu AK w Warszawie. Po wojnie jego postać znikła i nie wiadomo co się z nim stało. Podobno wyjechał na Ziemie Zachodnie, gdzie w niewyjaśnionych okolicznościach został zamordowany. Pan Aleksander próbował go na własną rękę poszukiwać, ale bez skutku. Zrozumiałe jest, że nazwisko Sławomir Górecki nie było jego prawdziwym nazwiskiem, ale może gdzieś w archiwach znajdzie się odpowiedź na tą zagadkę. Myślę, że to dobry temat dla twórcy programu „Było nie minęło", oraz historyków.

Ostatni wątek, to sprawa samolotu Łoś i jego dokumentacji, podobno spalonej decyzją dyrekcji WSK około 60-tego roku. Takie słowa padły z ust historyka Andrzeja Glass w programie wyemitowanym przez TVP Info w dniu 12.01.08. Mam nadzieję, że lokalna prasa i historycy zajmą się tą sprawą i ujawnią fakty. Chodzi o wyjaśnienie, czy rzucone wyzwanie w programie „Było nie minęło" jest oszczerstwem czy prawdą.
Teofil Lenartowicz

Zaporczycy w fotografii